BAŁKANY 2010 r.


Dzień 6 – Olimpia i droga do Methoni (Grecja)


Pobudka zarządzona była na godzinę 7:00. Z lekkim poślizgiem udało się wstać i nasi współtowarzysze powoli zaczęli się szykować do zwiedzania starożytnej Olimpii. My mieliśmy dość wykopalisk więc historyczne miejsce igrzysk olimpijskich odpuściliśmy i ruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu pomnika twórcy nowożytnej idei Igrzysk Olimpijskich Pierre de Coubertin’a. Pomnika nie znaleźliśmy i do dziś nie wiemy gdzie go powinniśmy szukać. Ale miasteczko zwiedziliśmy.

Olimpia nowożytna
Chwila przerwy na pisanie dziennika
Olimpia starożytna (fot. M&M)
Olimpia starożytna (fot. M&M)
Olimpia starożytna (fot. M&M)
Olimpia starożytna (fot. M&M)
Olimpia starożytna (fot. M&M)

Ok. godziny 10:15 wyjechaliśmy z Olimpii kierując się na południe Peloponezu do miejscowości Gialova, w której zamierzaliśmy spędzić kolejne kilka dni. Najpierw skrótem i lokalnymi drogami, następnie drogą krajową przez Pyrgos i Zacharo po godzinie 13.00 dotarliśmy do miejsca docelowego. Gialova to raj dla miłośników ptaków, gdyż w jej pobliżu znajduje się rezerwat przyrody Natura 2000 z ponad 200 ich gatunkami. Niestety okazało się, że chyba wszyscy ornitolodzy świata zjechali do Gialovy w tym samym czasie co my i w żadnym pensjonacie ani hotelu (a byliśmy chyba we wszystkich ; -) nie znaleźliśmy pokoju, który byłyby w naszym zasięgu cenowym. Co prawda oferowano nam pokój za 40 euro, ale na poddaszu i bez klimatyzacji więc grzecznie podziękowaliśmy.
Plaża w Gialova

Nie pozostało nam nic innego jak poszukać szczęścia w pobliskiej miejscowości Pylos. I tu znów runda po mieście. W pierwszym pensjonacie – brak miejsc, polecono nam hotel obok – niestety bez parkingu. Następne podejście to apartamenty – nikt nie otworzył, kolejne - dwa hotele – nikt nie zareagował na dzwonek. Wkurzeni i zmęczeni porzuciliśmy więc Pylos i udaliśmy się jeszcze dalej na południe, do miejscowości Methoni – „ostatniej nadziei białych”.

Trzeba przyznać, że byliśmy już zdesperowani. Na naszą niekorzyść działało zmęczenie, zdenerwowanie oraz czas sjesty, a Methoni było ostatnią znaną nam miejscowością w tej okolicy. Gdy wjeżdżaliśmy miasteczko wyglądało jak wyludnione. Pierwszy w oko nam wpadł hotel „Albatros”. Zrezygnowani zapytaliśmy o pokoje nie spodziewając się w zasadzie niczego dobrego. A tu niespodzianka, pokazano nam pokoje ładne, czyste, z klimatyzacją, cena 30 euro. Zdziwieni stwierdziliśmy, ze musimy się zastanowić. Gdy wychodziliśmy cena spadla do 25 euro. Takie podejście bardzo nam się spodobało ;-). Po wizycie w kilku kolejnych hotelach okazało się, że Methoni dopiero szykuje się na turystów i wolnych miejsc jest do wyboru do koloru. Byliśmy uratowani!!! Koniec końców dotarliśmy do Hotelu Aris, spodobały nam sie przytulne pokoje z klimatyzacją, miła obsługa i cena, która po stargowaniu spadła do 30 euro, więc zostaliśmy. Aris to typowy grecki hotel rodzinny, starsi właściciele mówili tylko w swoim ojczystym języku, ale przy obustronnej chęci dogadania się nie było to żadnym problemem. Wreszcie mamy nocleg na kolejne 5 dni!
Nasz hotel Aris
Hibiskus przy hotelu

A Methoni? Miasteczko super, fajne knajpki, market, bankomat i tylko jeden samochód na zagranicznych tablicach (nie licząc naszych). No i prawie pusta plaża 100 metrów od hotelu.
Widoki na plaży w Methoni



 
..::.. Wszystkie prawa zastrzeżone ..::.. Kopiowanie i wykorzystywanie treści oraz zdjęć zabronione ..::.. Kontakt ..::..