BAŁKANY 2010 r.


Dzień 9 – Ateny (Grecja)


Już przed wyjazdem na urlop ustaliliśmy, że 20 czerwca wybieramy się na wycieczkę do Aten, bo tylko tam, w ambasadzie mogliśmy spełnić nasz obywatelski obowiązek i wziąć udział w wyborach prezydenckich : -). Z Methoni do Aten mieliśmy prawie 300 kilometrów, więc wyruszyliśmy o bardzo wczesnej porze, bo o 5.30. Trasa przebiegła sprawnie i bez większych komplikacji. Zatrzymaliśmy się jedynie na krótki postój na parkingu przy autostradzie. Parking to chyba za duże słowo, gdyż przy stacji paliw wydzielone było 1 (słownie jedno!) miejsce parkingowe. Ogólnie grecką infrastrukturę parkingową, zarówno przy autostradach jak i drogach krajowych oceniliśmy na bardzo słabą, o czym była już mowa wcześniej.

Do Aten dojechaliśmy na godzinę 9:30. Mieliśmy bardzo marne pojęcie o parkingach w mieście, wiedzieliśmy tylko, że są takowe przy stacjach metra i mieliśmy jeden z nich upatrzony jako docelowy. Z autostrady prowadzącej wokół Aten zjechaliśmy 13 zjazdem i po krótkim kluczeniu spowodowanym złym oznakowaniem dotarliśmy na parking przy stacji metra Daukenti Plakentias. Parking był duży, miejsc wolnych mnóstwo i parkowało się bezpłatnie. Kupiliśmy dzienne bilety na miejską komunikację (3 euro) i wsiedliśmy do metra linii niebieskiej prowadzącej w stronę centrum. Aby dotrzeć do ambasady wysiedliśmy na stacji Ethniki Amyna. Spodobały nam się stacje ateńskiego metra. Na każdej znajdowała się wystawa lub nowoczesna instalacja artystyczna, na stacji Ethniki Amyna rosły drzewa ;). Po opuszczeniu metra okazało się, że do ambasady mamy ok. 2km i zmuszeni jesteśmy przebyć je piechotą. Skorzystanie z autobusów odpadało gdyż nie znaliśmy rozkładów jazdy, a ich rozszyfrowanie na przystankach z przyczyn oczywistych nie wchodziło w grę ;-). Na nawigacji, którą przezornie zabraliśmy ze sobą, ustawiliśmy więc nasz punkt docelowy i prowadzeni przez gps ruszyliśmy w drogę. Trasa okazała się lżejsza niż się początkowo wydawała. Co prawda okolice metra nie były zbyt ciekawe, na straganach rozstawionych przez ciemnoskórych facetów kwitł handel podróbkami towarów światowych marek, a na skrzyżowaniach, uzbrojone w sprzęt do mycia samochodowych szyb, czatowały grupy śniadych mężczyzn, ale na szczęście po kilkuset metrach wkroczyliśmy do dzielnicy willowej i tam wzdłuż alei wysadzanych drzewkami pomarańczowymi spacerowało się już wyśmienicie. Do ambasady dotarliśmy bez problemu. Tam czekała już na nas komisja wyborcza. Tłumów nie było. Przedstawiliśmy nasze zaświadczenia do głosowania, paszporty, zostaliśmy wpisani na listy wyborcze, następnie szybkie zakreślenie na listach odpowiedniego kandydata i obywatelski obowiązek spełniony :-). Pierwszy raz głosowaliśmy w tak eleganckich wnętrzach i w tak dystyngowanej atmosferze. Gdy wychodziliśmy, pracownik ambasady uczulił nas na to abyśmy pilnowali dokumentów i pieniędzy z uwagi na grasujące szajki złodziejskie. Opuściliśmy ambasadę, wróciliśmy do stacji metra i tą samą linią kolejki co wcześniej dotarliśmy do centrum Aten na plac Syntagma. Byliśmy tam około 11:30 gotowi na zwiedzanie stolicy Grecji. Na początek przeszliśmy przed budynek Parlamentu, gdzie w przeciągu kilku minut rozpoczęła się ceremonia zmiany warty. Trzeba przyznać, że jest to bardzo osobliwe widowisko.

Zmiana warty na placu Syntagma (fot. M&M)
Zmiana warty na placu Syntagma (fot. M&M)
Plac Syntagma (fot. M&M)
Plac Syntagma
Plac Syntagma
Plac Syntagma (fot. M&M)
Plac Syntagma
Plac Syntagma

Z Placu Syntagma kierujemy się w stronę Akropolu. Krętymi uliczkami dzielnicy Plaka, mijając po drodze starożytne zabytki wyłaniające się tu zza każdego rogu (Wieża Wiatrów, Łuk Hadriana, ruiny świątyni Zeusa) , docieramy do głównego wejścia na Akropol. Kupujemy bilety - 12euro od osoby (bilet obejmuje również inne miejsca starożytnych wykopalisk i jest ważny przez 4 dni) i wchodzimy na najbardziej znane greckie wzgórze. Zwiedzamy je bardzo dokładnie wczytując się w przewodnik i wsłuchując w słowa przewodników amerykańskich wycieczek, których w Atenach było mnóstwo. Każdą kolumnę starożytnych zabytków fotografujemy i filmujemy. UFF … Zwiedzanie okazało się bardzo męczące – tradycyjnie już było okropnie gorąco, a nam na dodatek skończyły się zapasy wody. Ale co tam, wszystkie te niedogodności rekompensowała możliwość obcowania z imponującymi zabytkami.

Wieża Wiatrów na tle Akropolu
Zaułki Aten z widokiem na Akropol
Zaułki Aten
Łuk Hadriana
Ruiny świątyni Zeusa i Łuk Hadriana z Akropolu
Podpisane ławki w teatrze Dionizosa
Teatr Herodosa
Propyleje - wejście na Akropol
Partenon - Świątynia Ateny (fot. M&M)
Partenon - Świątynia Ateny (fot. M&M)
Partenon - Świątynia Ateny - od tyłu(fot. M&M)
Erechtejon - Świątynia Posejdona i Ateny
Ateny z Akropolu

Po opuszczeniu Akropolu udajemy się do położonej w pobliżu rzymskiej agory oraz świątyni Tezejon – najlepiej zachowanej budowli starożytnej.

Cerkiew na Agorze
Tezejon widziany z Agory
Tezejon (fot. M&M)

Po zakończeniu zwiedzania marzyliśmy tylko o jednym – aby napić się czegoś zimnego i choć na chwilę usiąść w chłodnym miejscu. Na koniec naszego pobytu w stolicy Grecji pojechaliśmy więc metrem na plac Monastiraki znajdujący się w tureckiej dzielnicy, tam usiedliśmy przy kawie i coli aby podreperować siły. O 18.00 wyjechaliśmy z Aten.

Plac Monastiraki
Zakupy przy Monastiraki

W drodze powrotnej do Methoni zatrzymaliśmy się przy kanale Korynckim. Mieliśmy szczęście, bo akurat skończyły się skoki na bungee i na kilka minut mogliśmy wejść na platformę, z której te skoki są wykonywane. Trochę tam wiało i czuliśmy się niezbyt stabilnie na kiwającej się platformie – ale jakoś daliśmy radę. Do Methoni dotarliśmy ok. 22.00.

Kanał Koryncki (fot. M&M)
Kanał Koryncki
Kanał Koryncki



 
..::.. Wszystkie prawa zastrzeżone ..::.. Kopiowanie i wykorzystywanie treści oraz zdjęć zabronione ..::.. Kontakt ..::..