BAŁKANY 2010 r.


Dzień 7 – Methoni (Grecja)


Po przeżyciach dnia poprzedniego potrzebowaliśmy wytchnienia i czasu, żeby po raz pierwszy na tej wyprawie trochę poleniuchować. Zapadła więc prosta decyzja – idziemy na plażę. Bez zbytniego pośpiechu dotarliśmy tam po godzinie 9.00 i co zobaczyliśmy? Zaledwie garstkę osób i sporo wolnych leżaków i parasoli. Na początku konsternacja, czy to akcesoria hotelowe, czy płatne i kto ewentualnie zbiera opłaty. Wokół zero obsługi.

Plaża w Methoni

W okolicy krząta się jedynie ekipa wykonująca prace porządkowe przy pobliskim hotelu (pewnie na otwarcie sezonu). Podchodzimy, pytamy, miły pan odpowiada coś po grecku i wskazuje na leżaki. Odebraliśmy to jako zachętę do skorzystania i rozłożyliśmy się wygodnie. Potem okazało się, że leżaki są ogólnodostępne i przynajmniej przez czas naszego pobytu bezpłatne. A samo plażowanie - super! Zejście do morza płaskie jak stół, ciepła woda, w tle wenecka twierdza oraz wyspa Sapientza z górami jak z tajlandzkiej widokówki. Okazało się, że morze wokół naszej miejscowości obfituje w ryby podpływające pod samą plażę. Na początku mieliśmy obawy czy kąpiel z nimi jest bezpieczna, zwłaszcza że do wody nikt nie wchodził. Potem jednak pomyśleliśmy, że skoro niektórzy nurkują z rekinami (pozdrowienia dla E&K :-)) to nam kąpiel z małymi rybkami na pewno nie zaszkodzi :-).
Knajpka na plaży

A wieczorem spacer po przystani i kolacja w tawernie. Tym razem na przystawkę saganaki (zapiekany ser), a jako danie główne – musaka.
Kutry rybackie w Methoni
Saganaki
Musaka




 
..::.. Wszystkie prawa zastrzeżone ..::.. Kopiowanie i wykorzystywanie treści oraz zdjęć zabronione ..::.. Kontakt ..::..