BAŁKANY 2010 r.


Dzień 8 – Drugi dzień w Methoni (Grecja)


Po wczorajszym leniuchowaniu należało trochę podciągnąć się w zwiedzaniu i nadrobić zaległości co do miasteczka i okolicy. Rano wybieramy się więc, aby zobaczyć średniowieczną twierdzę położoną na wysuniętym w morze przylądku. Twierdzę z trzech stron otacza morze, z czwartej oddziela od lądu szeroka fosa i to po moście przerzuconym przez dawną fosę można się do niej dostać. Wstęp jest bezpłatny.

Wejście do twierdzy

Twierdza w ciągu wieków znajdowała się pod panowaniem m.in. Greków, Turków i Wenecjan. Wewnątrz murów mieściło się kiedyś całe weneckie miasto. Można to sobie łatwo wyobrazić, bo powierzchnia otoczona murami jest imponująca. Dziś są to głównie dzikie łąki gdzieniegdzie poprzecinane ruinami budynków. Dotarliśmy też do czynnej cerkwi, w której mogliśmy chwilę odpocząć od obezwładniającego upału.

Południowa brama twierdzy prowadzi na maleńką wysepkę Bourtzi, która jest połączona z lądem kamienną groblą. Na tej niewielkiej przestrzeni Turcy zbudowali ośmiokątny zameczek, który w tamtym okresie służył jako miejsce kaźni.

Wysepka Bourtzi
Brama do twierdzy - widok z Bourtzi

Po wyczerpującym zwiedzaniu czekał nas zasłużony odpoczynek. Po południu wyruszyliśmy na Voidokilię – słynną plażę położoną w okolicy Gialovy i objętą programem Natura 2000 z uwagi na unikatowy charakter i walory przyrodnicze. Faktycznie plaża jest cudownie położona – w idealnym półkolu, wśród wydm i kwitnących krzewów. Poza tym jest to dzika plaża i wystarczy nieco się oddalić żeby w odosobnieniu kontemplować jej walory :-). Nudyści nie są tam rzadkością :-). Ich widok i dzikość otoczenia zachęca nawet najbardziej opornych do kąpieli na golasa.
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia

Wracając z Voidokilii do Methoni postanowiliśmy nieco skrócić sobie trasę i ominąć miejscowość Petrochori , po której trochę kluczyliśmy w drodze na plażę. Na lokalnej mapie wypatrzyliśmy drogę gruntową i postanowiliśmy ją wypróbować. Wybór okazał się świetny, a droga rewelacyjna. Po jej obu stronach rosły wysokie trzciny, które pochylały się nad samochodem, pomiędzy nimi przelatywały nieznane nam gatunki ptaków, a spod kół samochodu cudem uciekały węże. Czuliśmy się jak w amazońskiej dżungli. Jedynym problemem było to, że po tej przejażdżce nasz samochód wyglądał jak po odcinku specjalnym Camel Trophy :-).

Voidokilia
Voidokilia
Voidokilia


 
..::.. Wszystkie prawa zastrzeżone ..::.. Kopiowanie i wykorzystywanie treści oraz zdjęć zabronione ..::.. Kontakt ..::..