KRETA 2005 r.
4. Wąwóz Samaria
Aby nie zmęczyć się nadmiernym leniuchowaniem w drugim tygodniu pobytu na wyspie postanawiamy wyruszyć na podbój wąwozu Samaria i na spotkanie z jego dziką przyrodą. Samaria jest najdłuższym suchym wąwozem Europy i ciągnie się przez 18 kilometrów.
Na początek dojazd autokarem do miejsca zwanego Ksiloskalo („Drewniane Schody”) położonego na wysokości 1227 m n.p.m.. Tam zaczyna się Park Narodowy i znajduje się wejście do wąwozu. Wędrówkę rozpoczynamy schodząc wąską ścieżką w dół. Czasami jest dość stromo i trzeba uważać zwłaszcza, że uwagę zaprzątają piękne widoki i siedzące na zboczach kózki, przyglądające się ze znudzeniem kolejnej grupie turystów. A na strudzonych lub leniwych czekają osiołki, które za odpowiednią opłatą chętnie pomogą w wędrówce.

Na początku strome zejście w dół wąwozu

Na strudzonych lub leniwych czekają osiołki

Idziemy i idziemy, sierpniowe słońce nieźle przygrzewa, cienia coraz mniej, aż wreszcie docieramy do opuszczonej już wioski Samaria. Zupełnie nie potrafimy sobie wyobrazić, że w tym wąwozie, w miejscu gdzie można dotrzeć tylko na piechotę lub na osiołku jeszcze nie tak dawno mieszkali ludzie. Dziś pozostały po nich opuszczone domy i mała cerkiew Osia Maria (Błogosławionej Marii) z pięknymi XIV-wiecznymi freskami.


Witamy w wiosce Samaria

Cerkiew Osia Maria

Wnętrze cerkwi

Dzisiejsi mieszkańcy Samarii
Opuszczamy wioskę i idziemy dalej. Ściany wąwozu coraz bardziej zbliżają się do siebie i wreszcie docieramy do miejsca, gdzie wąwóz zwęża się do 3-4 metrów. Miejsce to nazywane jest „Żelazną Bramą” i jest najczęściej fotografowanym ”obiektem” w całym wąwozie. Skalne ściany wznoszą się tu na wysokość 500 metrów. Wygląda to naprawdę imponująco!




Żelazna brama wąwozu
Po przekroczeniu Bramy wchodzimy na rozległą dolinę. Dochodzimy nią do celu naszej trasy czyli wioski Agia Rumeli położonej nad Morzem Libijskim. Cała wędrówka zajęła nam około 6 godzin. Wioska Agia Rumeli otoczona jest górami i można się z niej wydostać jedynie promem. Na nabrzeżu gromadzą się już tłumy oczekujących, w tym i my, bo choć wioska jest urokliwa to nie zamierzamy w niej nocować. Po niedługim czasie prom przypływa i z braku innych opcji wchodzimy na pokład i płyniemy do miasteczka Chora Sfakion. Na koniec podziwiamy jeszcze skąpane w promieniach zachodzącego słońca południowe wybrzeże Krety.

