- Wstęp
- Przygotowania
- Budapeszt
- Golubac - Serbia
- Macedonia
- Kalambaka i Meteory
- Delfy i Osios Lukas
- Olimpia i droga do Methoni
- Methoni
- Methoni - Drugi dzień
- Ateny
- Methoni - trzeci dzień
- W drodze do Macedonii
- Ochryda - Macedonia
- Kruje - Albania
- Zatoka Kotorska - Czarnogóra
- Dubrownik - Chorwacja
- Orebić, Korčula
- Medjugorje, Počitejl, Mostar - Bośnia i Hercegowina
- Split
- Primosten
- Szybenik, Slunj
- Wracamy do kraju
BAŁKANY 2010 r.
Dzień 4 – Kalambaka i Meteory (Grecja)
Meteory to masyw skalny w środkowej Grecji. Na ich szczytach przycupnęły średniowieczne monastyry zwane tak samo jak i te dziwne skały. Ze względu na swoje umiejscowienie klasztory kiedyś były wspaniałym miejscem odosobnienia i kontemplacji, dziś są ogromną atrakcją turystyczną. Dawniej, aby dostać się do środka klasztoru trzeba było zostać wciągniętym na skałę za pomocą lin i specjalnego kosza. Legenda głosi, że liny wymieniano dopiero wtedy, gdy któraś się zerwała podczas transportu ;-). Tą samą drogą dostarczano materiały budowlane oraz żywność. Dziś nie trzeba już narażać życia by zobaczyć te zawieszone na skałach klasztory, gdyż prowadzą do nich dobudowane schody i pomosty. Należy jednak pamiętać by założyć odpowiedni strój. Panowie - długie spodnie, panie - długa spódnica (w niektórych klasztorach dopuszczalne też długie spodnie) oraz bluzka zakrywająca ramiona.

Meteory



Rano wczesna (jak na nasze możliwości) pobudka i „zaskakujące” hotelowe śniadanie. Spodziewaliśmy się bowiem typowego śródziemnomorskiego porannego posiłku, czyli rogalik + dżem + kawa, a dostaliśmy nawet wędlinę i ser :-). O godzinie 9.00 wyruszyliśmy spod hotelu i po kilkunastu minutach, jadąc przez miejscowość Kastraki, dotarliśmy do skał, na których zawieszone są klasztory. Wszystkie zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Zdecydowaliśmy się na zwiedzenie dwóch spośród sześciu zamieszkałych monastyrów. Pozostałe podziwialiśmy z zewnątrz.
Na początek pojechaliśmy do wybudowanego na najwyższej skale masywu Klasztoru Wielki Meteor – najważniejszego i najstarszego ze wszystkich. Legenda głosi, że jego założyciel – św. Atanazy wzniósł się na szczyt skały na skrzydłach orła. My dotarliśmy tam w bardziej konwencjonalny sposób – samochodem ;-). Niestety we wtorki Wielki Meteor jest zamknięty dla turystów, więc pozostało nam jedynie oglądanie go z tarasów widokowych i wiodących do niego schodów. Ale z drugiej strony klasztor i jego okolice mogliśmy podziwiać w ciszy, słuchając tylko śpiewu ptaków i unikając autokarowych wycieczek, będących – jak się okaże - zmorą kolejnego monastyru. Wielki Meteor jest piękny, ale i tak naszym największym zainteresowaniem cieszyła się kocia rodzina mieszkająca w przyklasztornej kaplicy.

Klasztory Wielki Meteor (po lewej) i Varlaam (po prawej)

Klasztor Wielki Meteor

Wielki Meteor

Wieża wyciągowa klasztoru Wielki Meteor

Wielki Meteor widziany z klasztoru Varlaam

Kocia rodzina w kaplicy przy klasztorze Wielki Meteor

Kocia rodzina

(fot. M&M)
W klasztorze zwiedziliśmy muzeum, gdzie znajduje się m.in. biblia cesarza bizantyjskiego Konstantyna Porfirogenety z jego własnoręcznym podpisem oraz klasztorny kościół, wieżę z kołowrotem i kadź na wodę pitną. Każdy z klasztorów w specjalnych kadziach gromadził deszczówkę, która służyła następnie jako woda pitna. Klasztor równie ładny jak poprzedni, ale tabuny turystów autokarowych skutecznie utrudniały dostrzeżenie urody tego miejsca.

Klasztor Varlaam widziany z Wielkiego Meteoru

Klasztor Varlamm widziany z klasztoru Roussanou

Wieża wyciągowa klasztoru Varlaam

Dziedziniec klasztoru Varlaam

Klasztor Varlaam

Schody prowadzące do klasztoru Varlaam
Uciekając przed rozwrzeszczanymi wycieczkami autokarowymi zjechaliśmy do klasztoru Roussanou (św. Barbary). Jest on pięknie położony na pionowej skale w centralnej części Meteorów i można się do niego dostać po wiszących między przepaściami mostkach. Obecnie jest to klasztor żeński. Mniszki sprzedają więc bilety i pilnują porządku. Bilet - 2 euro od osoby. Przy wejściu wita nas tablica, że panie w spodniach (nawet długich) nie dostaną się do środka, ale na szczęście owinięcie się chustą ratuje sytuację. Jeśli ktoś nie ma własnej chusty mniszki wypożyczają firmowe ;-).

Klasztor Roussanou

Klasztor Roussanou (fot.M&M)

Stare drabinki w klasztorze Roussanou


Zabudowania klasztorne

Meteory i klasztor Roussanou

Klasztor Agia Triada

Klasztor Agia Triada

Klasztor Agios Stefanos

Klasztor Agios Stefanos

Klasztor Agios Nicolaos


Droga między klasztorami (fot. M&M)

(fot. M&M)
Wieczorem, gdy już trochę odpoczęliśmy odezwały się bardziej przyziemne potrzeby naszych organizmów. Byliśmy nieziemsko głodni, więc wybraliśmy się na kolację do jednej z tawern. Zamówiliśmy tradycyjne greckie potrawy, m. in. dalmadakię, czyli doprawiony gotowany ryż zawijany w liście winogron, sałatkę grecką, tzaztiki oraz souvlaki (grillowane szaszłyki z wieprzowiny). W trakcie konsumpcji w lokalu zaczęło się małe zamieszanie. Okazało się, że Grecy nie zamierzają przegapić wieczornego meczu z Mistrzostw Świata w piłce nożnej, więc zorganizowali telewizor, pociągnęli antenę z lokalu piętro wyżej i przy sąsiednim stoliku zaczęli oglądać spotkanie Brazylia-Korea. My też na tym skorzystaliśmy. No tak, football łączy ;-).

Nasz wieczorny lokal

Dalmadakia

Souvlaki
